Góry Sapa – Wietnam

Wietnam!

Ty razem miało nie być spontanicznie. Mieliśmy usiąść i wybrać miejsce kolejnej podróży z mapą, przeanalizować za i przeciw, zrobić burzę mózgów, nastawiliśmy się, że będziemy musieli przekonywać się nawzajem do naszych wyborów. Nic z tego nie wyszło! Oboje niemal od razu zdecydowaliśmy się na Wietnam. Dlaczego? Oboje pokochaliśmy Azję, azjatyckie jedzenie, ludzi i krajobrazy. Wiemy też, że Wietnam zmienia się niesamowicie szybko, i już niedługo może nie zostać śladu po prawdziwym, nie skalanym powszechną turystyką miejscu. 

W tym artykule pokarzemy Wam trochę miej znane, zwłaszcza turystom z Europy, znajdujące się na samej północy kraju Góry Sapa. Z naszej 3 tygodniowej podróży to właśnie to miejsce zapamiętaliśmy najbardziej. Do Wietnamu wybraliśmy się w lutym, na północy Wietnamu podobnie jak u nas jest to pora zimowa. Niech to jednak Was nie zwiedzie, śnieg widuje się tu raz na kilka lat. My trafiliśmy na piękną słoneczną pogodę a temperatura wahała się w granicach 20 stopni w dzień i ok 10 w nocy.

Jak dojechać?

Można autobusem, ale uwaga najlepiej kupić bilet wcześniej, może nawet jeszcze w Polsce. My chcieliśmy kupić bilety dzień wcześniej i nie było już miejsc w żadnym autobusie, a jeździ ich kilka w ciągu doby! Musieliśmy zdecydować się na podróż małym, ośmioosobowym busem, który był sporo droższy. Samą podróż można by było opisać w osobnym artykule. Droga jest bardzo górzysta, bardzo, bardzo kręta a nasz kierowca nie zdejmował nogi z gazu nawet na najbardziej ostrych zakrętach. Jeżeli dodamy do tego, że padał rzęsisty deszcz a ostatnią część drogi jechaliśmy po zmroku i widoczność była minimalna to możecie sobie wyobrazić jak się czuliśmy. Dziewczyny piszczały ze strachu a panowie udawali, że są w swoim żywiole 🙂

Zakwaterowanie

Kwaterę na pierwsza noc wybraliśmy jeszcze w Polsce, ponieważ nie jest łatwo znaleźć ją na miejscu. Ze względu na bliskość granicy, jest oblegana przez Chińskich turystów, oraz biznesmenów którzy mocno inwestują w ten region. Są tu mile widziani bo dzięki nim mieszkańcom żyje się lepiej. Dość późno dotarliśmy na miejsce więc nie udało nam się już tego wieczora znaleźć knajpki na kolację, większość z nich zamyka się już o godzinie 21:00 i wtedy też miasteczko Sapa kładzie się spać. Z samego rana obudziły nas bardzo głośne dźwięki zawodzącej muzyki dobiegające z miasta trochą przypominające modlitwy z minaretów, co nas trochę zdziwiło bo przecież jesteśmy w Wietnamie. Jak się później dowiedzieliśmy był to pogrzeb, w ten sposób żegnano bliską osobę.

Góry Sapa

Zdecydowaliśmy się na zwiedzanie Gór z przewodnikiem. Można co prawda zrobić to samemu, ale my w te dwa dni chcieliśmy dowiedzieć się jak najwięcej i zobaczyć ile się tylko da. Na samym początku trasy dołączyły do nas dwie, regionalnie ubrane panie z  torbami wypchanymi po brzegi tutejszą „Cepelią”. Sądziliśmy, że po kilkunastu metrach się odłączą ale nie, zostały z nami do samego końca.  I chodź wiedzieliśmy jaki jest cel ich podróży to uwierzcie nam, po 6 godzinach marszu naprawdę się z nimi zżyliśmy. Pochodziły z jednego z górskich plemion i na swoje utrzymanie zarabiały sprzedażą własnoręcznie wyrabianych bibelotów takich jak biżuteria, szale, czapki torebki. Co prawda nie mówiły po angielsku, więc barierę językową łamaliśmy zapałem i gimnastyką. One uczyły nas nazywać napotkane zwierzęta po wietnamsku a my ich po polsku. Miały naprawdę dobry akcent! Pokazywały nam rośliny z których wyrabiają barwniki do tkanin, w czasie wędrówki zbierały pnącza z których plotły dla nas figurki, takie trawiaste origami, pomagały nam na trudniejszych odcinkach trasy i ostrzegały przed niebezpiecznymi miejscami, znały tu każdy kamień  a wszystko to aby na koniec zarobić ok 20 zł na sprzedaży kilku rzeczy z tego co przez całą drogę dźwigały. Nasza trasa nie należała do bardzo wymagających, bo wybraliśmy wariant średni ale jest też trudniejsza jeśli ktoś lubi. Poniżej znajdziecie obrazki jakie można zobaczyć na trasie. Dobrze mieć ze sobą trochę gotówki bo od czasu do czasu przechodząc przez wioski podbiegają dzieci aby sprzedać Wam bransoletki, po złotówce.

Własny Bimber

Wietnamczycy podobnie jak Polacy nie stronią jakoś szczególnie od alkoholu. Na północy w małych wioskach robią go sami. Ciekawostką jest to, że jest to całkiem legalne i dopuszczone w lokalnym obrocie. Mieliśmy okazję napić się jeszcze ciepłego samogona u lokalnej mistrzyni prosto z kranika. Pewnie domyślacie się jak to smakowało… 🙂

Tarasy ryżowe i lokalne wioski

Jeśli jeszcze nie widzieliście tarasów ryżowych to w Górach Sapa jest ich całkiem sporo. Niestety w lutym nie zielenią się tak jak na wiosnę ale i tak wyglądają nieziemsko. Po drodze mijaliśmy maleńkie wioski, które niewiele zmieniły się od dziesięcioleci i wciąż wyglądają jakby czas zatrzymał się tu dawno temu. 
Jedną noc spędziliśmy w górach u naszych przewodników. Było to typowe dla regionu skromne gospodarstwo, ale mające wszystko czego turysta może potrzebować. Prąd, bieżąca woda, lodówka i widok na góry. Gospodarze przyjęli nas wspólną, rodzinną kolacją na której były oczywiście tylko lokalne dania, jak nas zapewniła gospodynią wieprzowina jeszcze dziś biegała u sąsiada a ryby pochodzą z pobliskiego strumienia. Na pytanie jaka to ryba, wzruszyła tylko ramionami o odpowiedziała „ryba, dobra”. Wietnamczycy jedzą raczej proste dania, nie przesadzają z przyprawami, smak mimo że to kraje sąsiedzki bardzo różni się o kuchni Chińskiej lub Tajskiej. Na kolacji nie mogło zabraknąć bimbru i wina owocowego, oczywiście własnej produkcji. Wiele się na tej kolacji dowiedzieliśmy o samych Wietnamczykach. Byliśmy drugą parą z Polski jaką mieli okazję nocować i niewiele wiedzieli o naszym kraju więc też byli ciekawi.

Polecamy każdemu Góry Sapa bo jest to miejsce gdzie można jeszcze zobaczyć prawdziwy Wietnam, gdzie czas się zatrzymał a ludzie są wyjątkowo życzliwi i gościnni. Do tego widoki i klimat tego miejsca odwdzięczą się tym co zrezygnują te dwa dni z leżenia na plaży. 
Jeśli zdecydujecie się na podróż w Góry Sapa z przewodnikiem to z czystym sumieniem polecamy Lang i jej rodzinę – https://www.realsapa.com

Ważne!

Jeśli będziecie wracać z Sapa do Hanoi autobusem, upewnijcie się skąd odjeżdża. Nie ma tu dworca, autobus zatrzymuje się po jednym hotelem gdzie przedstawiciela ma linia autobusowa. My się prawie spóźniliśmy bo taksówkarze nie mieli pojęcie gdzie jest dworzec ale oczywiście kurs podejmowali. 

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.